Prezes RDI, Maciej Świrski przebywa w Stanach Zjednoczonych na zaproszenie Kongresu Polonii Amerykańskiej. Poniżej publikujemy treść przemówienia Macieja Świrskiego wygłoszonego podczas zjazdu Dyrektorów KPA w Waszayngtonie w dn. 21. lipca 2015 roku.
Panie Przewodniczący,
Szanowni Państwo.
Bardzo dziękuję za zaproszenie. Jest dla mnie zaszczytem, że mogę przemawiać podczas tego zgromadzenia.
Reduta Dobrego Imienia – Polska Liga przeciw Zniesławieniom, której jestem prezesem, została założona w 2013 roku w odruchu sprzeciwu wobec tego, co dzieje się z wizerunkiem Polski i Polaków od kilku już dekad – oskarżaniem Polski o sprawstwo Holokaustu, a co w ciągu ostatnich ośmiu lat nasiliło się bardzo, i to nie tylko w świecie, w światowych mediach, ale także w Polsce. Paradoksalnie, zakładając RDI myślałem, że 100% czasu będę przeznaczać na interwencje za granicą, w mediach amerykańskich czy niemieckich. Okazuje się jednak, że również trzeba działać w Polsce, ponieważ dla niektórych środowisk, szczególnie w mediach i kinematografii oraz w wymiarze sprawiedliwości dobre imię Polski nie jest wartością. Wystarczy wspomnieć filmy Ida, Pokłosie lub skandaliczne wyroki polskich sądów w sprawie „polskich obozów koncentracyjnych” lub ostatni – że artykuł 133 KK mówiący o zniesławieniu narodu nie obowiązuje na Facebooku.
O przyczynach zniesławiających ataków na Polskę wiemy już sporo.
Po pierwsze – Niemcy chcą przerzucić na Polaków hańbę II wojny światowej. Ich dążenie do tego jest wynikiem świadomej pracy nad zmianą negatywnego wizerunku Niemców po II wojnie światowej – i to im się udało.
Po drugie – pewne środowiska żydowskie mają interes w otrzymaniu od Polski tzw. „odszkodowań”. Uważamy za oczywiste, że nie może być mowy o restytucji mienia ze względu na pochodzenie etniczne. W Polsce istnieje prawo spadkowe i do spadkobrania potrzebni są spadkobiercy. Nie mogą być nimi żadne organizacje o niejasnej legitymacji. Takim żądaniom przeciwstawiamy się z całą mocą. Jeśli ktoś ma jakieś żądania majątkowe będące wynikiem II wojny światowej niech uda się z nimi do Berlina albo Moskwy.
Po trzecie – świat wielkiego korporacyjnego biznesu, któremu zależy na utrwaleniu tzw. rozwoju zależnego Polski (który jest w istocie neokolonializmem) ma interes w kształtowaniu takiego wizerunku Polski wśród samych Polaków, aby nie mieli dobrego zdania sami o sobie – jest to tzw. pedagogika wstydu. Taka postawa ułatwia zarządzanie Polakami – najlepiej – wykonawcami prostych czynności.
Chciałbym jednakże zwrócić uwagę Państwa na czwartą przyczynę, często nie dostrzeganą lub pomijaną, a która dotyka bezpośrednio nie kwestii sentymentalno-patriotycznych lecz czystej geopolityki – miejsca Polski w sojuszu NATO, zobowiązań sojuszniczych względem Polski oraz trwałości miejsca niepodległej Polski na mapie Europy.
Przypisywanie Polsce zbrodni niemieckich z czasów II wojny światowej, utrwalenie w wyobrażeniach społeczeństw o Polakach wizerunku spadkobierców zbrodniarzy dostarczy pretekstu do unieważnienia zobowiązań sojuszniczych wynikających z art. 5 Traktatu Waszyngtońskiego, który jest przecież ściśle polityczny i nie ma w nim automatyzmu. Podejmowanie decyzji o pomocy militarnej dla napadniętego członka Sojuszu będzie się wiązało także z politycznymi rozważaniami o politycznej opłacalności takiej pomocy, o odpowiedzialności polityków wobec wyborców. Kto podejmie decyzję o obronie Polski, skoro w powszechnej świadomości będzie to kraj morderców, spadkobierców katów z Auschwitz?
I tu należy szukać tropów kampanii zniesławiającej, która trwa i się nasila. Komu zależy na tym, żeby unieważnić zobowiązania sojusznicze NATO wobec Polski? Chyba wszyscy znamy odpowiedź na to pytanie.
Dlatego potrzebna jest sprawna, polska, państwowa systemowa polityka historyczna, której istotnym elementem będzie akcja antydyfamacyjna, walka o dobre imię Polski.
Polska polityka historyczna to nie tylko kwestia upamiętnienia wydarzeń, osób i dzieł z przeszłości. To także propagowanie narodowych wartości, polskiego interesu narodowego oraz tego, co wyjątkowe w polskości – umiłowania wolności, solidarności, polskiego demokratyzmu i unikalnego egalitaryzmu – wszystko to jest w polskim dziedzictwie.
Prowadzenie polityki historycznej ma dwa wymiary – wewnętrzny, wewnątrzpolski i zewnętrzny międzynarodowy. W obu wymiarach, musi to być polityka systemowa, to znaczy dążąca do wyznaczonych celów, z wyznaczonymi w czasie priorytetami i z określonymi zasobami do wykorzystania.
Spróbuję w kilku zdaniach nakreślić te cele, priorytety rozłożone w czasie i zasoby.
Przede wszystkim w wymiarze wewnętrznym systemowa polityka historyczna musi doprowadzić do utrwalenia polskiego poczucia tożsamości narodowej w oparciu o polską tysiącletnią tradycję. Tożsamość narodowa nieodłącznie związana jest z dumą z osiągnięć przodków i polskiej cywilizacji. Ta duma z kolei jest niezbędna do tego, żeby skutecznie budować trwałe podstawy budowli państwowej. Nie można zbudować trwałego i silnego państwa, jeśli obywatele Polski będą się czuli gorsi i mniej warci od Niemców czy Rosjan. Niestety, współcześnie powszechne są postawy zawstydzenia czy kompleksów z powodu bycia Polakami, bezkrytycznie przyswajane są obce wzory – zachowania, kultury czy zarządzania.
Trzeba to zmienić i polityka historyczna jest narzędziem tej zmiany. Poczucie dumy narodowej, wewnętrznej mocy Polaków można odnaleźć nie tylko przez przybliżanie współczesnym Polakom naszej bohaterskiej przeszłości (co trzeba robić przede wszystkim poprzez filmy i narzędzia przekazu współczesnej popkultury) lecz także przez mocny pokoleniowy „przekaz kontynuacyjny” – polskość ostała się pomimo zaborów, wojen, sowieckiej okupacji, bo ma w sobie „to coś”, co powoduje, że jest niezniszczalna, że nawet jeśli wydaje się, że jeszcze krok, a przepadnie – to mimo wszystko odradza się.
W wymiarze zewnętrznym polska polityka historyczna musi być narzędziem utrwalającym polską niepodległość i zasadność istnienia państwa Polaków. Narody świata muszą mieć świadomość nieodzowności istnienia Polski dla pokoju w Europie, muszą mieć świadomość naszego dorobku i –skojarzenia z „polskimi obozami koncentracyjnymi” muszą być zastąpione skojarzeniami pozytywnymi, zgodnymi z prawdą historyczną. To jest cel podstawowy i najważniejszy.
Następnym celem polskiej polityki historycznej powinno być podwyższenie statusu Polaków mieszkających w różnych krajach świata. Polityką historyczną trzeba spowodować, że „polish jokes” staną się trudne do opowiadania, bo nie można wyśmiewać się z narodu bohaterskiego i tak doświadczonego przez historię i sąsiadów. Narodu, który ocalił cywilizację zachodu przed najazdem islamu w 17. wieku i bolszewią w wieku 20. I który dał Solidarność – uniwersalną receptę na bolączki współczesnego świata.
Systemowa państwowa polityka historyczna musi mieć swoje priorytety rozłożone w czasie, uwzględniające wielkie rocznice (jak chociażby 100-lecie Bitwy Warszawskiej) jako jej kamienie milowe. W wymiarze pięciu lat użycie w mediach określeń zniesławiających powinno stać się sporadyczne i wyjątkowe, a wiedza na temat polskiego wkładu w pokonanie niemieckiego hitleryzmu powinna być powszechna. W wymiarze 10 lat – społeczeństwa Europy Zachodniej i USA powinny traktować prawdę o Polsce i polskim dorobku jak coś oczywistego, a określenie „polski” powinno mieć jednoznacznie pozytywną konotację.
Aby te cele razem osiągnąć niezbędne są odpowiednie kompetencje polityczne, fundusze i zespoły ludzi, którzy doprowadzą do osiągnięcia tych celów.
Polska musi przeznaczyć środki na wielopłaszczyznową i stałą kampanię promocyjną, i antydyfamacyjną, aby zakreślone wyżej cele osiągnąć. Zatrudnienie wielkich kancelarii prawnych do ścigania oszczerców kosztuje, tak samo jak kosztuje produkcja filmowa o polskiej historii – i to produkcja hollywoodzka. Organizowanie konferencji, podróży studialnych dla dziennikarzy i autorów podręczników, ogłoszenia prasowe, produkcja gier komputerowych z wykorzystaniem polskich realiów, stypendia dla studentów z całego świata, anglojęzyczny kanał telewizyjny nadający informacje z Polski i Europy Środkowowschodniej – to wszystko będzie kosztować. Lecz jeśli zestawimy te wydatki z korzyściami takimi jak, wzmocnienie pozycji negocjacyjnej polskiego biznesu, wzrost prestiżu państwa, szacunek innych narodów dla Polaków – okaże się, że wydatkowane fundusze zwracają się w dwójnasób – chociażby poprzez zwiększenie polskiego eksportu. A przede wszystkim korzyścią będzie utrwalenie polskiej niepodległości i trwałości państwa, która, pamiętajmy, nie jest taka oczywista dla np. Władimira Putina. A są także tacy, którzy chcieliby otrzymać od Polski jakieś „odszkodowania”. Nie ośmielą się, jeśli Polska będzie państwem z prestiżem i mocą.
I na koniec – żeby to wszystko osiągnąć, niezbędne jest skupienie się Polaków wokół tych celów i programu działania. Polaków w Kraju i za granicą. Jest nas w sumie 60 milionów. Państwo polskie musi umieć tę szansę wykorzystać. Nie może się odwracać od Polonii, ani też – co gorsza – próbować rozgrywać jedne środowiska przeciw drugim. Jako Polacy mamy obowiązki wobec Polski i żaden partyjny, prywatny czy środowiskowy interes nie jest tu ważny.
Nadchodzą wybory parlamentarne i mamy nadzieję, że taka polityka historyczna będzie priorytetem nowego rządu i wiemy, że jest priorytetem dla nowego Prezydenta. Polska jest jedna, nie mamy Polski zapasowej. I praca na rzecz zwiększenia jej prestiżu, praca przeciw zniesławianiu Polski jest naszym zadaniem, z którego rozliczą nas przyszłe pokolenia.